– Najistotniejszą inwestycją infrastrukturalną jest budowa elektrowni atomowej – przekonywał w Łodzi podczas III Kongresu Infrastruktury Polskiej Adrian Furgalski, wiceprezes ZDG TOR, argumentując to złym stanem technicznym istniejących zakładów energetycznych i narzuconymi limitami emisji gazów. Wskazywał też, że w obliczu wciąż niewykorzystanych mocy sieci kolejowej nie należy znacząco rozwijać rzecznego transportu towarowego.
– Ze wszystkich elementów infrastruktury najpotrzebniejsza wydaje się dziś elektrownia atomowa – mówił podczas III Kongresu Infrastruktury Polskiej Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Szacuje się, że czas od momentu podjęcia decyzji o budowie do przecięcia wstęgi i otwarcia to dziesięć lat. Tymczasem nie wiemy nic konkretnego ani o lokalizacji, ani o terminie budowy, ani o sposobie finansowania, a przecież ciąży na nas ta pozostałość po poprzednim okresie, jaką jest energetyka oparta na węglu. Do tego wiemy, jakie mamy narzucone limity związane z emisją gazów, a cały sektor jest przestarzały – dodał.
– Wydaje się, że wobec tego konieczność powstania elektrowni jądrowej jest bezdyskusyjna – ocenił. Stwierdził też, że choć koszt jej budowy w przeliczeniu na jeden megawat otrzymywanej energii jest dwu- lub nawet trzykrotnie droższy niż w przypadku elektrowni węglowej, to później dużo niższy jest koszt wytworzenia tej energii. – Sądzę więc, że powinien być to priorytet – skonkludował.
Wzdłuż Odry towary można wozić koleją
Zdaniem eksperta ZDG TOR nie jest natomiast słuszne silne inwestowanie w żeglugę śródlądową. – Co prawda u nas odsetek towarów transportowanych rzekami jest dużo niższy niż w krajach zachodnich, ale jest pytanie, czy akurat w tej kwestii musimy Zachód gonić – mówił. – Przywrócenie żeglowności Odry i Wisły to koszt około 20 mld zł. Mamy jednocześnie niewykorzystaną pod względem przepustowości sieć kolejową, bo choć są fragmenty przeciążone, to średnie wykorzystanie linii kolejowych wynosi u nas 30 procent – wyliczał.
– Jeśli chodzi o Odrę, to już zainwestowano ok. 600 mln zł w biegnącą wzdłuż rzeki linię kolejową, tzw. Nadodrzankę, jest tam też droga S3. Czy trzeci równoległy ciąg jest nam rzeczywiście potrzebny? – pytał. Określił też jako abstrakcyjne założenie, że transport rzeczny przejmie przewozy płodów rolnych w sytuacji, w której nawet kolej ma na tym polu duże problemy w konkurowaniu z transportem drogowym.
Równolegle z KDP trzeba przyspieszyć kolej bardzo małych prędkości
Adrian Furgalski zwracał też uwagę na często podnoszoną podczas paneli dyskusyjnych kwestię braku stabilności polityki transportowej, która zmienia się nie tylko wraz z kolejnymi rządami, ale wręcz ministrami. Jednym z przywoływanych przez niego przykładów takiego zjawiska był projekt budowy linii kolei dużych prędkości.
– Oczywiście w tej sprawie powinno się prowadzić pewne prace przygotowawcze – stwierdził. Przekonywał jednak, że pierwotne zamierzenia budowy KDP do roku 2020 były przedwczesne. – W momencie ogłoszenia tego planu wskazywałem na Śląsk. Są tam linie, gdzie przysłowiowym „kiblem” [jednostką EN57] ludzie jeździli do pracy z prędkością 10 czy 15 km/h – mówił. – Na Śląsku wciąż są takie miejsca, więc konieczne jest zainwestowanie tam ok. 5 mld zł – dodał.
Podczas debaty o kreowaniu polityki inwestycyjnej państwa Furgalski pozytywnie ocenił natomiast koncepcję rewitalizacji linii kolejowych. – To był dobry pomysł, bo z jednej strony udało się dzięki temu uratować sporo środków na kolej, a mieliśmy i mamy z tym problem, a z drugiej w wielu miejscach nie potrzeba wcale prędkości 160 km/h, wystarczy przywrócić parametry rzędu 100 – 120 km/h na całym ciągu – przekonywał i dodał, że jeśli dodatkowo uda się wymienić obsługujący daną linię tabor, takie prędkości są niejednokrotnie wystarczające, by odzyskać pasażerów.